Kliknij tutaj --> 🐘 zastaw się a postaw się
zastaw się a postaw się – ironiczna krytyka osób, które potrafią się zapożyczyć, po to aby na pokaz uchodzić za bogate. wariat czy żonaty? – to powiedzenie wyszło całkowicie z użycia. Prawdopodobnie oznaczało naśmiewanie się, z kogoś kto zachowuje się dziwnie i nietypowo.
Zastaw się a postaw się, czyli finansowa prawda o świętach. 21 grudnia 2015. Skomentuj. Szacuje się, że w tym roku wydamy na ten cel ponad 1000 zł.
No dobra, czas zacząć odliczanie. Mało czasu zostało, żeby zasłużyć na "prezent od skarbówki". Może wynieść od 1000 do 4000 zł. Każdy kto oszczędza lub chce…
Miałem niedawno okazję zwiedzać to niewiele, które zostało z potęgi siedziby rodowej Lubomirskich w podkrakowskim Wiśniczu. Rezydenci zamku znani byli z
Źródłem postaw jest przyjęty światopogląd, rozumiany jako zbiór subiektywnych doświadczeń intelektualnych oraz emocjonalnych, określających relację osoby do rzeczywistości. Postawa ma bezpośrednie odniesienie do władz intelektualnych ( świadomość czynu) oraz woli (dobrowolność). T. Mądrzycki 1977 Postawa to ukształtowana w
Les Meilleurs Sites De Rencontres Gratuits. 299,00 zł Polacy chlubią się swoją gościnnością. I słusznie. Niech żyje polska gościna! Staropolskie „zastaw się, a postaw się” wydaje się wciąż królować w naszych domach. Przy suto zastawionym stole i zastawy musi być potężna ilość! Dla wszystkich miłośników ”dobrego zastawiania (się)” prezentujemy ściągawkę: co, gdzie i do czego. Jedna rzecz z głowy! Kolejna rzecz do dyskusji. Opis Dodatkowe informacje Opinie (0) Opis Obrys wykonany z polskiego lnu o gramaturze 155g. Wymiary 145 cm x 175 cm. Druk cyfrowy Możliwość pracowania w wysokich temperaturach Prać w temperaturze do 40 st. C Dodatkowe informacje materiał 100% len bielony wymiary 175cm x 145cm uwagi Obrys jest wykonany z tkaniny naturalnej. Może to spowodować nieznaczne skurczenie materiału. Prać zgodnie z parametrami podanymi na ulotce dołączonej do produktu. (40 st C, bez chlorowania, można prasować w wysokich temperaturach)
Wczoraj upiekłam bułki. Pierwszy raz w życiu. Zazwyczaj wybieram tylko te przepisy, w których zapewniają, że „jest to najprostszy przepis na świecie, który zawsze się udaję!”. Z reguły tak naprawdę z moich rąk niewiele ambitnych wypieków wychodzi. Żeby nie było, że jestem kulinarnym antytalenciem, owszem mam kilka sprawdzonych przepisów, które naprawdę zawsze mi wychodzą i wszystkim smakują. Po wczorajszym doświadczeniu faktycznie na nich powinnam się skupić zamiast szukać wrażeń i „inspiracji” gdzie indziej. Ale zmotywowana i zachęcona przez zalewającą sieć ilością „łatwych” przepisów na pyszne, domowe bułeczki, które wraz z początkiem epidemii (obok chleba) wszyscy bez względu na wiek, zawód, płeć i orientację zaczęli piec, postanowiłam upiec i ja! Pomyślałam, że skoro inni amatorzy pieką i im się udaję, to why not?! Po przewertowaniu kilkunastu różnych przepisów i naoglądaniu się instagramowych i fejsbukowych zdjęć udanych wypieków znajomych i nieznajomych, trafiłam na ten, który naprawdę wydawał się banalny! Ot, wysypać na stolnicę, zagnieść i włożyć do piekarnika, żeby potem cieszyć się smakiem domowego, świeżego i chrupiącego pieczywka rozpływającego się w ustach. Oczywiście lepszego niż kupne 😉 Dziś wiem, że to frazes, a niektórzy, w tym ja, powinni jednak dziękować za piekarnie. Tym bardziej, jeśli jest sprawdzona, a tamtejsze wypieki są naprawdę dobre. Oczami wyobraźni już widziałam jak z nonszalancją i dumą podaję mężowi do śniadania domowe bułeczki, którymi się zajada, a ja klaszcząc w dłonie cieszę się jak dziecko. Zamiast tego po wyciągnięciu bułeczek z piekarnika i spróbowaniu, leciałam czym prędzej do piekarni z nadzieją, że będzie jeszcze chleb. Ufff na szczęście był, więc czułam się uratowana i spokojna o własny byt. Choć tak naprawdę już w trakcie wyrabiania ciasta coś mi się nie podobało i już wówczas powinnam porzucić ten pomysł, ale tląca się we mnie nadzieja podpowiadała żeby jednak dać temu szansę. Na próżno jak się okazało. I tylko tych drożdży szkoda, które dzisiaj są na wagę złota. Nawet nie tej mąki, szczypty soli i cukru.. Powinnam też posłuchać małżonka, który z powątpiewaniem rzucił okiem na piekarnik „Mogłaś już muffinki zrobić, te zawsze Ci wychodzą.” Już nawet on przewidział klęskę na całej linii! (ale po chleb w podskokach nie poszedł, niewdzięcznik!) Nie wspominając o tym, że w ogóle we mnie nie wierzył! Choć do całej pracy zabrałam się cichaczem, niczym się nie chwaląc, jakbym już na starcie przewidziała, że nic z tego nie będzie, a więc nie powinnam się czepiać. Tak naprawdę Pan M zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny i wie, że wszelkie kulinarne niepowodzenia wywołują u mnie spazmy, niepohamowaną złość, a w konsekwencji obrywa się jemu, więc nic dziwnego, że się chłopina wystraszył. Historia z bułeczkami miała być jedynie wstępem do innych przemyśleń, a jak się okazało wyszła z tego całkiem niezła (żeby nie rzec skromnie – śmieszna) opowieść. Ale przemyśleniami i tak się z wami podzielę, bo powyższej historii wcale by nie było gdyby nie one. Epidemia zamknęła nas w domach. W domach z betonu i drewna. W 4 ścianach, lub w tych trochę większych z ogródkami i własnym podwórkiem, których dzisiaj zazdroszczą im wszyscy Ci z balkonami 2x2m. Niełatwa sytuacja trwająca już kilka tygodni każdemu odbija się czkawką. Jako matka dziecka, jednego ale zawsze, śmiem twierdzić, że Ci bezdzietni mają zdecydowanie lepiej. Mogą skupić się na sobie i poświęcić ten „wolny” czas na co tylko chcą i kiedy chcą. Mogą spać lub nie, kłaść się do łóżka o której chcą i wstawać w południe. Nie muszą się dodatkowo martwić o wymyślanie zajęć dla dziecka, które snuję się po domu ciągle z tą samą śpiewką „nudzi mi się, wymyśl mi coś, głodny jestem, siku!, kiedy skończysz pracę? pobaw się ze mną, co ja mam robić, chcę do przedszkola, chcę na plac zabaw, no kiedy skończysz? chodź zobacz, no chodź teraz!” Jaka „szkoda”, że epidemia nie miała miejsca kilka lat temu, kiedy byłam „tylko” narzeczoną. Mogłabym wtedy od rana do wieczora czytać książki i pisać w spokoju. Wykorzystałabym ten czas bez marudzenia, że nie mogę iść na siłownię czy pobiegać, albo do kina czy połazić po sklepach. Teraz nie do końca jest to możliwe. Kocham swoje dziecko. Jest spełnieniem moich największych pragnień. Wybrałam życie, które zawsze chciałam mieć. Mąż, rodzina, dziecko, własne M, przyjaciele, praca, pasja. Mam naprawdę dużo i cieszy mnie to. Chociaż czasami chciałabym sama uciec na koniec świata, ale kto z nas tak nie ma, niech odważy się podnieść rękę? Bywają chwilę kiedy patrząc na innych chciałabym więcej i chociaż wiem, że wszystko zależy ode mnie, dobra karta nie zawsze sprzyja. Jestem realistką. Ale i marzycielką, co nie raz, nie dwa wzajemnie się wyklucza. Jednak idę do przodu starając się robić to co wychodzi mi najlepiej i co sprawia mi radość oraz satysfakcję. Bez względu na okoliczności i warunki. Te ostatnie nie zawsze sprzyjają, tak jak teraz. Ludzie narzekają, że nie mogą wyjść na spacer, podczas gdy wiosna zagościła na dobre. Mimo to, niektórzy nie przestrzegają panujących obostrzeń i całymi rodzinami, z wózkami i rowerkami wychodzą na dwór. Zamknięte galerie handlowe wyzwalają w niektórych zwierzęce instynkty, bo olaboga! nie będą mogli kupić kolejnej pary butów lub nowej bluzki! Ludzie klną na czym świat stoi, że nie pojadą na majówkę, a niech to szlag! Nie będą mogli poszwendać się po drogich knajpach i pomoczyć w jacuzzi. Wzbiera w nich złość i rozczarowanie na myśl o odwołanych lotach i tych wycieczkach, które mieli odbyć w najdalsze zakątki świata. Kobiety płaczą nad odrostami na głowie i na paznokciach. Nad kolejną odklejoną, sztuczną rzęsą i wyblakłą henną. Z nudów zaczynają eksperymentować w kuchni, czego nigdy wcześniej nie robili, a później chwalą się efektami w mediach społecznościowych. Biorą udział w licznych czelendżach i uczą się nowych rzeczy, na które wcześniej nie mieli czasu. Codziennie wymyślają kreatywne zabawy dla swoich dzieci i nowe zajęcia. Wierzę, że wyjdziemy jeszcze na spacery i zakosztujemy zarówno pięknej wiosny, jak i lata, jeśli tylko teraz będziemy trzymać się rządowych rozporządzeń. Jeszcze na pewno zdążymy zrobić zakupy i spotkać się ze znajomymi w pubie. Wierzę, że jeszcze wiele Majówek i wyjazdów przed nami, które spędzimy tak jak sobie wymarzyliśmy. Wiele zabiegów kosmetycznych można wykonać samemu w domu i obejść się przez jakiś czas bez fryzjera czy kosmetyczki. Nasza cera, włosy czy paznokcie na pewno nam za to podziękują. Spójrzmy na to z tej perspektywy…Nie musimy nagle bawić się w Masterchefa, bo jak widać, nie każdemu sprawia to radość i satysfakcję, a jedynie przysparza nerwów i rozczarowania. Te cholerne, nieudane bułki tylko przez chwilę spędzały mi sen z powiek, a potem doszłam do wniosku, że heloł! wcale nie muszę być jak wszyscy i czuć się źle „bo nic nie piekę”. Robię dużo innych rzeczy, które wydają mi się ważniejsze niż świeże bułki, które są równie pyszne z pobliskiej piekarni. Skupię się na tym co wychodzi mi dobrze, bez wyrzutów sumienia, że nie spróbowałam czegoś nowego/innego. Jestem rodzicem, który stara się poświęcić jak najwięcej czasu w tych trudnych chwilach dla dziecka, ale tak się składa, że pracuję zdalnie, a mąż normalnie chodzi do pracy i wcale nie mamy tyle czasu, żeby codziennie wymyślać nowe zajęcia dla naszego syna. Jest to dla naszej trójki nie lada wyzwanie, o którym możecie przeczytać musimy powielać znanych schematów i robić rzeczy niezgodnych z naszą naturą i uosobieniem. Nikt nie będzie nas rozliczał z tego, co pożytecznego zrobiliśmy w czasie obowiązkowej kwarantanny. Zamiast narzekać i szukać negatywów w czasach epidemii rozejrzymy się wokół, bądźmy altruistami. Na każdym z nas, na niektórych bardziej, na innych mniej skutki epidemii odcisną duże piętno na domowych budżetach, pracy czy sytuacji rodzinnej. Bądźmy odpowiedzialni, bo wierzę, że za kilka tygodni będzie lepiej, coraz lepiej.
CO ZROBIĆ Z ZABEZPIECZENIEM DŁUGU, K I E DY NIE MA ZAPŁAT Y Zastaw się, a postaw się? Przedsiębiorca, który wziął w zastaw rzecz swojego dłużnika, nie może jej samodzielnie przejąć, gdy dłużnik nie zapłaci. W tym celu musi najpierw przebrnąć przez procedury sądowe, a potem skorzystać z pomocy komornika. Przykład wniosku Zastaw to sposób, aby zapewnić sobie kontrolę nad majątkiem dłużnika na wypadek, gdyby temu nie udało się na czas zapłacić. Zabezpieczenie polega na tym, że wierzyciel (zwany w tej sytuacji zastawnikiem) może zaspokoić się z ruchomości obciążonej zastawem, bez względu na to, czyją własnością się ona stała, i z pierwszeństwem przed wierzycielami osobistymi właściciela. Zastaw zawsze zabezpiecza jakąś wierzytelność, co oznacza, że nie można nim dowolnie... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna oferta
Prof. Roch Sulima, socjolog kultury To już przeszłość. Polską kulturę szlachecką charakteryzowały wzorce rozrzutnej konsumpcji, nadwyżka produktów na własne potrzeby była więc spektakularnie spożywana, zanim stała się towarem do spieniężenia. Wystawną staropolską gościnność można więc powiązać ze swoistą „kulturą nadmiaru”. Z czasem nadwyżek zabrakło, a nakaz „Zastaw się, a postaw się” wpisał się mocno w polską mentalność. Jakże wyrazisty był on w PRL-owskiej „kulturze niedoboru”. Dziś zmieniły się gusty kulinarne oraz tempo życia, załamała się też cykliczność konsumpcji: od niedoborów w poście do nadmiaru w karnawale. Style konsumpcji się zdemokratyzowały. Upadła hierarchia potraw, bo co może być hierarchicznego w swoistej kulturze kanapek i sałatek. Gościnność i uprzejmość domu coraz rzadziej wyraża się w atrakcjach kulinarnych. Mniej jest ważne czym i jak kogoś ugoszczę, ważniejsze jest to, co mu jestem w stanie załatwić. Jerzy Gruza, reżyser Absolutnie tak. Ludzie zastawiają różne dobra materialne i wartości, biorąc kredyty pod swoje domy, dworki, ziemię, konia, samochód itd. Wystarczy sprawdzić ilość pobranych kredytów i sposób ich spłacania, aby się przekonać, jak bardzo aktualne jest to powiedzenie. Andrzej Celiński, wiceprzewodniczący SLD, b. minister kultury Powiedzenie jest z pewnością aktualne. Co innego jednak aktualność, a co innego ocena korzyści płynących z tego, co się z nami dzieje. Cenię bardzo tradycje, które niosą głębokie wartości, ale tej akurat nie pochwalam. Może mam ograniczone poczucie humoru, byłem jednak wychowany na Benjaminie Franklinie, uczonym, polityku i publicyście bardzo odpowiedzialnym i powściągliwym, ciężko mi zatem z niektórymi polskimi obyczajami, woluntaryzmem w traktowaniu siebie i otoczenia w sensie materialnym. A to powiedzenie usprawiedliwia jakoś nasz woluntaryzm. Edward Dwurnik, artysta malarz Już nieaktualne. Młodzież całkiem zapomniała, a ci, którzy może chcieliby się zastawiać, chodzą teraz z torbami reklamówkami, i to bardzo cienkimi. Generacja sarmatów zubożała i już wymiera, jeśli całkiem nie wyginęła. Pamiętam jak to było u moich rodziców. Organizowano brydżyka i pokera, ale to był tylko pretekst, bo stoły uginały się od jadła i napitków, a psy pod stołami też miały wielką ucztę. Nad ranem panowie, którzy dużo przegrali w pokera, gdy się ocknęli, brali się do bitki. Trochę się poszarpali, ale potem był śmiech, bo na stół wjeżdżało pół literka, robiono szybko nowe kanapki i popijano. To były czasy gomułkowskie. Potem za Gierka fala zaczęła opadać, bo już wiązaliśmy się silniej z Zachodem. Prof. Jan Miodek, polonista, Uniwersytet Wrocławski „Zastaw się, a postaw się” jest aktualnym powiedzeniem. Nie słyszałem, aby powstał jakiś nowszy ekwiwalent dla niego. Może młodzi, jak mój ponaddwudziestoletni syn, już tego na co dzień nie używają, ale z pewnością znają dobrze to powiedzenie. Czy to oznacza, że Polacy są narodem rozrzutnym? Nie. Polacy bywają raczej tragiczni w swej głupocie, ale to już jest temat na zupełnie inną dyskusję. Magdalena Adamus z warszawskiego hotelu Le Royal Meridien Bristol Powiedzenie jest jak najbardziej aktualne, czego dowód będzie można dać na balu sylwestrowym w naszej restauracji Malinowa. Wystarczy zajrzeć do menu, gdzie znajdują się sorbet Calvados z dodatkiem listków prawdziwego złota, filet z pstrąga głębinowego z jeziora Michigan albo duszona grasica ze smardzami pieczona w cieście francuskim w stylu Al Capone i świeżo otwarte ostrygi zapieczone z kawiorem w sosie holenderskim doprawionym whisky Jack Daniels. Są również przewidziane pieczone na węglu drzewnym steki z amerykańskiej wołowiny, a cały bal zaprojektowano w stylu lat i słynnego filmu „Pół żartem, pół serio”. Sądzę, że będzie to najwspanialszy bal w Polsce. Michał Mackiewicz, prezes Związku Polaków na Litwie, redaktor „Magazynu Wileńskiego” Chyba tak, zwłaszcza jeśli chodzi o niezwykłe uroczystości: wesela i śluby, a także chrzciny i pierwsze komunie św. na wsi. Wtedy zaprasza się bliższą i dalszą rodzinę, ludzie nawet niekiedy zapożyczają się, by wszystkich ugościć. Ale w mieście coraz częściej bierze górę inna tendencja, kiedy zajęci pogonią za groszem możemy zaprosić najwyżej 10 osób. Jeśli jednak wesele na wsi trwa dwa, trzy dni, sąsiedzi mówią w formie przytyku: „A po cóż to było »zastaw się, a postaw się« tyle kupować?”. Tak się mówi o innych, ale nie o sobie. Tradycja wystawnych uroczystości żyje jeszcze, lecz coraz częściej ustępuje nowym zwyczajom i większej oszczędności. Andrzej Topiński, prezes Związku Banków Polskich To powiedzenie kojarzy mi się z ostentacyjną konsumpcją, zwłaszcza u tych, którzy żyją ponad stan i chcą pokazać więcej, niż mają. Polakom nie jest obca cecha próżności, ale w porównaniu z bogatymi warstwami w Ameryce czy Europie Zachodniej nasi bogacze nie są specjalnie skłonni do błyszczenia majątkiem. Może pod wpływem socjalizmu i Rosji ludzie z listy najbogatszych, których widuję częściej niż przeciętny obywatel, nie obnoszą się ze swym bogactwem. Raczej chowają się w cieniu. Prof. Ludwik Stomma, etnolog, wykładowca paryskiej Sorbony Ludzie zastawiają się na święta, bo taki jest dyktat tradycji, która rujnuje, i presja rodziny. Nie czyni się jednak tego na pokaz ani z dobrej woli. Polska gościnność stała się mitem, więc i powiedzenie należy do czasów odległych. Leszek Kamiński, dyrektor biura komunikacji korporacyjnej Plus GSM Jeszcze kilka lat temu powiedzenie mogło pasować także do użytkowników telefonów komórkowych, bo ceny aparatów były dużo wyższe, niekiedy bardzo wysokie. Teraz w promocjach ceny są symboliczne, zaś najtańszy abonament nie przekracza 20 zł. Dziś, kiedy telefony Plusa ma 4,5 mln abonentów, a są przecież i inne sieci, to w miastach praktycznie każdy człowiek powyżej 16. roku życia wykazujący choćby minimalną aktywność ma komórkę. Telefon mobilny przestał być barierą społeczną, jest jak lepszy długopis. W tej chwili pewnym wyróżnikiem są aparaty multimedialne z możliwością wysyłania obrazu. Jeszcze tylko to może szokować. Cezary Bujak, właściciel lombardu w Tychach udzielającego „natychmiastowych pożyczek pod zastaw” U mnie nie widać, aby ludzie zastawiali się na pokaz, np. w celu zrobienia jakiejś wielkiej imprezy. Oni po prostu nie mają innego wyjścia, brakuje im do pierwszego, a coś muszą dać jeść rodzinie. Większość z nich – ok. 80% – potem wykupuje swoje zastawy. Zastawiają wszystko, co ma jakąś wartość, najczęściej sprzęt audio-wideo, wyroby ze złota albo rowery. Liczba ludzi, którzy pod koniec miesiąca ratują się zastawianiem cenniejszych przedmiotów, od dwóch lat utrzymuje się na jednakowym poziomie. Podobne wpisy
ima Maj to okres pierwszych komunii. Dla jednych będzie to z pewnością czas duchowego przeżycia, dla innych wielkie wyzwanie, związane z przygotowaniem czegoś na kształt weseliska: no bo sukienka, czy garnitur dla dzieciaka musi swoje kosztować, my też musimy się pokazać. Do tego po kościele trzeba zaprosić gości na imprezę i to najlepiej organizowaną w dobrym lokalu. Słyszałam, że hotelowe, te gwiazdkowe, są na topie. Taką imprezę trzeba zrobić na 30 - 40 osób co najmniej. To oczywiście trochę przerysowany obraz, ale chyba coraz częściej właśnie tak wygląda to nasze świętowanie. Pozostało jeszcze 90% chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp. Zaloguj się Zaloguj się, by czytać artykuł w całości Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
zastaw się a postaw się